wtorek, 26 lipca 2016

20 minut na rozmowę..

Pewien zachodni przybytek ze zbyt drogą, w dodatku kiepską arabicą i imiennymi kubkami, ma jednak jakiś swój klimat. Nie wiadomo co udzieliło się dziarskiemu Panu grubo po 70ce, który mimo wolnych stolików dosiadł się akurat do mnie i wyjąwszy kieszonkowy zegarek na łańcuszku oznajmił, że ma 20 minut na kawę i rozmowę. 
Nie czekałam na nikogo, w zasadzie właśnie w samotności chciałam wypić parszywą kawę. Nie chciałam słuchać kolejnej smutnej historii o powstaniu, wojnie, umieraniu czy jaką to teraz mamy władzę, bądź jakiej nie mamy, o samolotach, o spiskach... ale ów nienagannie ubrany staruszek zaczął opowiadać mi o tym, jak długo czekał z żoną na mieszkanie i jak jego ojczym w prezencie ślubnym sprowadził im samochód z zachodu, jak przyjemnie było jeździć Mercedesem wśród sąsiadów ciasno zapakowanych w swoje maluchy. Patrzyłam na tą całą sytuację z niedowierzaniem, ale ów miły staruszek kontynuował opowieść o pierwszych telefonach, zachodnich komputerach jakie posiadał, które przychodzili oglądać wszyscy sąsiedzi, o tym jak nawet ubrania sprowadzał zza oceanu, bo przecież u nas to tylko ocet...
Pachniał mocnymi, korzennymi perfumami, ubrany nowocześnie ale jednak jakby epokowo sączył majestatycznie swoje podwójne espresso przyciągnięte woda i mówił dalej, albo tylko myślał i niechcący wypowiadał te myśli na głos. Nie zadałam żadnego pytania, 20 minut historycznego monologu minęło w jednej chwili i staruszek wstał, ukłonił się, podziękował za rozmowę i opuścił lokal. Musiało minąć sporo czasu zanim otrząsnęłam się z tego co zaistniało, bo kawa zupełnie mi wystygła. Wstałam dopijając płyn spojrzałam na baristkę zadając jej nieme pytanie czy ona także to widziała, ale jej zszokowana mina potwierdziła jego retoryczny charakter...
Najwidoczniej ów Pan chciał pozostać przez kogoś zapamiętany, bezimienny ale zapamiętany...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty